środa, 3 stycznia 2018

"Dom Zbrodni" (2017) Crooked House


Czy ekranizacja genialnej powieści Agathy Christie może się nie udać? Może i zdarzyło się to już nie jeden raz. Jak w takim wypadku wygląda na tym tle nowy "Dom Zbrodni"? Ku mojemu zdziwieniu całkiem nieźle!


W jednym z najbardziej zagmatwanych kryminałów Agathy Christie prywatny detektyw Charles Hayward (Max Irons) na prośbę swej byłej kochanki, wnuczki ofiary, stara się rozwikłać sprawę tajemniczej śmierci zamożnego patriarchy Aristide'a Leonidesa. Ma wskazać zabójcę zanim Scotland Yard odkryje mroczne sekrety rodziny Leonidesów. W ogromnej posiadłości, w atmosferze zazdrości, wzajemnych pretensji, żali i rozgoryczenia Hayward poznaje trzy pokolenia potężnego rodu, między innymi aktorkę teatralną (Gillian Anderson), wdowę po staruszku o 50 lat od niego młodszą (Christina Hendricks) i głowę rodziny, stateczną matronę Lady Edith de Haviland (Glenn Close).

opis dystrybutora DVD

To, co go wyróżnia to przede wszystkim bardzo charakterystycznie wykreowane postacie. Christie miała to do siebie, że lubiła w jednej powieści poupychać wiele bardzo skrajnych charakterów. Istna wojna osobowości została nam nie oszczędzona i w "Domu zbrodni", gdzie atmosfera jest aż gęsta od wzajemnych pretensji i żali. Oglądając ekranizacje brytyjskiej królowej kryminałów (szczególnie w serii Marple z Julią McKenzie), nierzadko nie mogłam się na początku połapać kto jest kim i cała akcja bywała dość chaotyczna. Nie przypada mi do gustu bombardowanie ilością bohaterów od pierwszej sceny, bo nie pozwala to się skupić na tym, co tak naprawdę powinno być istotne i zamiast zastanawiać się nad zagadką, to zastanawiasz się, "a kim do cholery jest ta paniusia w czerwonym, bo nie mam pojęcia skąd się tutaj nagle wzięła". W "Domu zbrodni" dosłownie od pierwszych sekund, gdy poznajesz nowego bohatera, to już nie ma opcji pomylić go z innym. Wielkie brawa za tak przemyślany montaż i scenariusz oraz oczywiście grę aktorską, która jest na zaskakująco wysokim poziomie. Powiedziałabym nawet, że dawno nie widziałam nowego filmu z tak dobrze dobraną obsadą.

Wspomniana gęsta atmosfera wzajemnych oskarżeń, jest niewątpliwie jedną z największych zalet filmu. Nie wypada to żenująco, ani sztucznie czy teatralnie. Scena kolacji, w której nietypowa rodzinka doświadcza chwil szczerości wobec siebie jest po prostu obłędna. Glenn Close, grająca ciotkę Edith dała niezły popis swojego kunsztu aktorskiego. Nie gorzej poradził sobie główny bohater, czyli Max Irons, jednak to Glenn totalnie skradła moje serce tą kreacją. Akcja toczyła się wartko, dialogi były bardzo dobre. Dystans, ironia, cynizm oraz oczywiście piękny brytyjski akcent dopełniał dzieła. Na minus wymieniłabym to, że brakowało chwilami muzyki. Jestem bardzo czuła pod tym względem i jednak lubię, żeby coś plumkało, szczególnie, jeżeli współgra z akcją. Są i pewne zaskoczenia, np. zupełnie nie miałam pojęcia, że gra w tym filmie Gillian Anderson! Za nic w świecie bym jej nie poznała, a wypadła naprawdę nieźle.


Jeżeli jesteście fanami twórczości Agathy Christie, to jest to dla Was wręcz obowiązkowa pozycja. A jeśli do tej pory nie mieliście z jej dziełami do czynienia, to również jest dobry moment na rozpoczęcie tej przygody. Polecam z czystym sumieniem!

Plusy:

* gra aktorska, dobór aktorów genialny
* bardzo dobrze przemyślany scenariusz
* Glenn Close

Minusy:

* niemal brak muzyki, z jednej strony tworzyło to pewien klimat, ale na dłuższą metę trochę przeszkadzało
* jeżeli zastanawiam się nad tym, co mogłabym jeszcze podać jako minus, to jest to najlepszym dowodem na to, że nie powinnam dawać więcej żadnego :)


OCENA KOŃCOWA: 9/10

Reżyseria: Gilles Paquet-Brenner
Scenariusz: Julian Fellowes, Tim ROse Price, Gilles Paquet-Brenner
Produkcja: Wielka Brytania
Muzyka: Hugo de Chaire

Obsada:

Max Irons - Charles Hayward
Stefanie Martini - Sophia de Haviland
Christina Hendricks - Brenda
Gillian Anderson - Magda
Glenn Close - Lady Edith
Terence Stamp - Nadinspektor Taverner



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz