Do lektury tej książki podchodziłam z zupełnie czystą kartą. Nie wiedziałam nic o autorce, nie czytałam zarysu fabuły, nie miałam zupełnie pojęcia o czym jest ta opowieść. Kupiłam ją zupełnie w ciemno, skusiła mnie okładka (tak, jestem szalona) i nie żałuję tego faktu. Często rewersy książek, podają zbyt dużo informacji, zdradzając za wiele fabuły. Lubię tę niepewność i nutkę zaskoczenia, kiedy odkrywam po trochu wydarzenia. Nigdy nie miałam szału na punkcie koni, odczuwałam do nich jakiś bliżej nie opisany brak zaufania i rezerwę, podobnie jak do większości zwierząt gospodarskich. Jak czasem będąc na wsi, zobaczyłam gdzieś krowę na polu, to zawsze patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem i zmierzała w moim kierunku. Wszelkie kozy, owce, konie powodują, że nie czuję się bezpiecznie w ich towarzystwie i nie wiem na ile miało wpływ na to wychowanie w mieście, a na ile osobiste preferencje. Co też może wyniknąć z książki, której głównym motywem są konie dla osób które się nimi zupełnie nie interesują? Jednego możemy być pewni sięgając po tę lekturę, że jest ona jedyna w swoim rodzaju!
Akcja powieści rozgrywa się na wyspie Thisby. Owa wyspa nie jest zwykłą wyspą. Jest miejscem do którego, jako jedynego miejsca na ziemi, przypływają niezwykłe stworzenia - konie morskie, zwane eich uisce. Co roku w listopadzie, amatorzy mocnych wrażeń z całego świata napływają do tej małej mieściny, aby oglądać Wyścig Skorpiona. Nie brakuje też chętnych do uczestnictwa w tych śmiercionośnych zawodach w których jeźdźcy dosiadają tych krwiożerczych, niezwykle szybkich i ogromnych koni. Stawka w wyścigu jest wysoka, na zwycięzcę czeka wieczna chwała i nagroda pieniężna ale ryzyko jest równie ogromne. Nie każdy z zawodników dotrze do mety...
Główną bohaterką tej powieści jest młoda, rudowłosa Kate Connoly, która stanowczo woli kiedy nazywa ją się Puck. Mieszka wraz z dwójką braci, starszym, zaradnym Gabem i młodszym, wrażliwcem Finnem. Jej najlepszą przyjaciółką jest jej klacz Dove. Wkrótce poznaje Seana, parokrotnego zwycięzcę w Wyścigu Skorpiona, który również pała miłością do koni, jednak sam dosiada jednego z najszybszych koni na wyspie, eich uisce, Corra.

Trochę się poznęcałam, ale teraz czas na pozytywy, których też kilka można wyłapać. Z pewnością na plus są bohaterowie, do których w miarę rozwoju akcji, czułam coraz większą sympatię. Warto nadmienić, że narratorami jest dwoje głównych bohaterów, Kate i Sean. Każdy kolejny rozdział napisany jest z punktu widzenia jednej, bądź drugiej strony. Książkę czyta się błyskawicznie, pomimo objętości, która jest głównie zasługą grubego papieru. Przeczytałabym ją w dwa wieczory, jednak natłok zajęć sprawił, że wydłużyło się to nieco. Kolejnym plusem jest opis relacji koń-człowiek, nieraz słyszałam, że te więzi mogą być bardzo głębokie, szczególnie było to widoczne w czasach Dzikiego Zachodu, gdy jeździec i jego wierzchowiec spędzali nierozłącznie całe lata razem. Sama uwielbiam zwierzęta i wiem, że taka relacja to coś niesamowitego i tutaj mamy to pięknie opisane. Do tego opisy nadmorskich klifów, oceanu, plaż - to jak najbardziej moje klimaty. Tak jak wspominałam wcześniej ta książka nie przypomina nic, co czytałam wcześniej lub choćby o czym słyszałam, dlatego sam ten fakt jest dla mnie czymś niezwykłym. Jak najbardziej polecam tę książkę koniarzom i nie tylko, choć w założeniu kierowana jest dla młodzieży, nawet ci starsi czytelnicy powinni miło spędzić czas przy lekturze.
Ocena końcowa: 8,5/10 (za pomysł i oryginalność)
zdjęcia pochodzą z:
merlin.pl
flightsofancyblog.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz