sobota, 15 listopada 2014

Drew Karpyshyn "Darth Bane:Droga zagłady" tom 1


Świat gwiezdnych wojen był mi przez wiele lat zupełnie obcy. Jako dziecko oglądałam co prawda filmy, jednak w miarę dorastania moja awersja do science fiction rosła, a wraz z nim niechęć do tej sagi. Kolejne filmy z akcją w kosmosie okazywały się większymi lub mniejszymi niewypałami w moim odczuciu, a do książek o tej tematyce również śpieszno mi nie było. Jakże miło zostałam zaskoczona, gdy za namową męża, postanowiliśmy obejrzeć sobie wszystkie części Star Wars i stwierdziłam, że... podobało mi się. Niedosyt jednak pozostał, chciałam czegoś więcej, szybko dowiedziałam się ile tomów liczy sobie księgozbiór opowieści kosmicznych bohaterów. Liczba ta spowodowała mój zawrót głowy ale i zachwyt. I tym sposobem kolejnym moim postanowieniem, jest przeczytanie wszystkich części! Tak, wszystkich i jestem mam nadzieję zupełnie trzeźwa to pisząc ;) No ale wracając do samej recenzji, mogłabym ocenić od razu całą trylogię, jednak z doświadczenia wiem, że książka książce nierówna, dlatego będę tutaj zanudzać do upadłego kolejnymi recenzjami tomów, które mam nadzieję dam radę i znajdę czas, aby przeczytać.

Akcja rozpoczyna się na długo przed powstaniem Republiki. Bohaterem książki jest silny i inteligentny chłopak o imieniu Dessel, którego życie wiąże się z małą planetą Apatros. Pracując tam jako górnik i wydobywając cortosis, który ceniony jest za swoją niesamowitą twardość, czuł, że coś mu umyka i jest stworzony do większych celów. Ciężkie warunki pracy i upokorzenia ze strony wszelkiej maści dziwnych stworów z którymi Des ma do czynienia sprawiają, że postanawia odmienić swoje życie i ucieka w świat, a raczej można by powiedzieć, że w kosmos. Trafia do "szkoły Sithów", gdzie mroczni lordowie, kształcą przyszłych wojowników ciemnej strony Mocy. Jego talenty i siła, szybko sprawiają, że staje się jednym z najlepszych rekrutów. Dodatkowo napięcie pomiędzy Sithami, a Zakonem Jedi sięga zenitu i wkrótce wybucha wojna. Des, teraz już Bane, gdyż takie przyjął imię, musi wybrać pomiędzy lojalnością wobec swoich mistrzów, a zasadami i kodeksem idei Czarnej strony, którą odkrywa, a która nie koniecznie pokrywa się z tym, co wpajano mu podczas nauki.

"Droga zagłady" to niewątpliwie bardzo udany wstęp, do całego, bogatego świata gwiezdnych wojen. Przyznam, że spodziewałam się czegoś o wiele gorszego, że będzie to w bardzo męskim wydaniu, że tak to ujmę. Same opisy walk, maszyn, robotów, broni - nic bardziej mylnego, owszem, takie wstawki również się zdarzają ale są one wyważone i nie natrętne. Fabuła jest zwarta, ciekawa i ciągle coś się dzieje. Cenię tę książkę również za kilka mądrych cytatów, jak choćby: "Honor to nagroda głupców, chwała nie przyda się martwym", "To nie tak, jak w sabaku... nie możesz spasować, kiedy masz złe karty. W życiu musisz grać tym, co masz." oraz może najbardziej oczywisty ale jakże prawdziwy, choć często nie chcielibyśmy wierzyć w jego prawdziwość: "Nie licz na pomoc innych. W końcu zawsze i tak zostajemy sami. Przeżyją tylko ci, którzy wiedzą, jak się sobą zaopiekować.".
Z czystym sumieniem polecam tę pozycję, nawet tym, którzy nie są fanami tej serii, może ona sprawi, że to się zmieni.

Końcowa ocena: 8/10


zdjęcie pochodzi z : lubimyczytac.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz